Przy założeniu, że samotna osoba w wieku produkcyjnym ma maksymalnie 541,91 zł na miesiąc, badacze przypisują jej na jedzenie 217 zł, na mieszkanie 255 zł, na ubranie 17 zł, a na środki
Gry i zabawy forumowe - Odpowiedz na pytanie zanim je zadam ChodnikowyWilk - 2020-07-03, 07:08Mackers to icy? icywind - 2020-07-03, 14:56Temat został przeniesiony do gier i zabaw więc nie ważne kto odpowiada [ Dodano: 2020-07-03, 14:56 ] Twoja matka? Całkiem_Dobry_Chłop - 2020-07-03, 15:11Nie. Ksiądz z twojej parafii. icywind - 2020-07-03, 15:14a nie tak się w to grało TWOJA MATKA! Całkiem_Dobry_Chłop - 2020-07-16, 20:50Na początku był chaos. macbed - 2020-07-16, 21:00na początku były 42 pierogi Mackers - 2020-07-16, 21:04Potem ktoś zjadł 8. Tak powstała zasada nr 34. RudaMaupa - 2020-07-16, 21:47Rownoważy ją kwas nr 12. NieMamKlawiatury - 2020-07-16, 22:08Nie, zabiję się. Nadir - 2020-07-16, 22:12Mech. Lilith - 2020-07-17, 17:02Na początku był rzviro. Potem dopiero Wielki Wybuch. ChodnikowyWilk - 2020-07-17, 17:55Kto będzie prezydentem Polski po Dudzie macbed - 2020-07-17, 18:08jak to "po Dudzie"? :I Całkiem_Dobry_Chłop - 2020-07-17, 18:37Pomyliłeś tematy. icywind - 2020-07-17, 18:45 Całkiem_Dobry_Chłop napisał/a: Na początku był chaos. Jak przebiegał twój remont łazienki? [ Dodano: 2020-07-17, 18:46 ] macbed napisał/a: na początku były 42 pierogi Od czego u ciebie w rodzinie zaczynacie wigilię? [ Dodano: 2020-07-17, 18:49 ] Mackers napisał/a: Potem ktoś zjadł 8. Tak powstała zasada nr 34. Czy to prawda, że na twoich 18. urodzinach ktoś zjadł świeczkę z cyfra 1? Czy to prawda, że twój stary zajmował się rysunkiem i animacjami? ChodnikowyWilk - 2020-07-17, 18:55 Całkiem_Dobry_Chłop napisał/a: Pomyliłeś tematy. Haha faktycznie icywind - 2020-07-17, 19:09 RudaMaupa napisał/a: Rownoważy ją kwas nr 12. Jak usunąć głupią zasadę z regulaminu forum? [ Dodano: 2020-07-17, 19:10 ] NieMamKlawiatury napisał/a: Nie, zabiję się. Czy jak dostanę permbana to zawalczysz o moje uwolnienie? [ Dodano: 2020-07-17, 19:11 ] Lilith napisał/a: Na początku był rzviro. Potem dopiero Wielki Wybuch. Jak powstał portal [ Dodano: 2020-07-17, 19:12 ] ChodnikowyWilk napisał/a: Kto będzie prezydentem Polski po Dudzie Jakie pytanie chciałbyś zadać w "jestem z przyszłości, zadawajcie pytania"? [ Dodano: 2020-07-17, 19:12 ] macbed napisał/a: jak to "po Dudzie"? :I Kwas 12 i po Dudzie [ Dodano: 2020-07-17, 19:12 ] Całkiem_Dobry_Chłop napisał/a: Pomyliłeś tematy. Wkurwia mnie CDC! [ Dodano: 2020-07-17, 19:13 ] ChodnikowyWilk napisał/a: Całkiem_Dobry_Chłop napisał/a: Pomyliłeś tematy. Haha faktycznie Ej, zauważyłeś, że Moris zachowuje się jak typowy kryptogej? macbed - 2021-05-21, 18:58tak icywind - 2021-05-21, 19:41 Dumny ty jesteś z tych wszystkich odkopów? macbed - 2021-07-10, 00:24czasem tak, czasem nie, zależy ile brukselki będzie w zupie
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. ) – kraina historyczna w Europie Wschodniej, położona pomiędzy a środkowym , obecnie, od II wojny światowej dzieli się na: Bukowinę północną. Bukowinę południową. Dawniej należała do północnej części historycznej Mołdawii. Historia Bukowiny.
Na początku były 42 pierogi, a pierogi były z wody, i woda była po pierogach. One były na początku w wodzie. Wszystko przez Nią się stało, a bez niej nic by się nie stało, co się stało, na pierogach były skwarki, a skwarki były z cebulką, a cebulka w patelni prażona i prażona razem ze skwarkami. Potem Bóg rzekł: «Niechaj się zaroją wody od roju istot smacznych, a ptactwo niechaj lata nad ziemią, pod sklepieniem nieba!» Tak stworzył Bóg wielkie pierogi morskie i wszelkiego rodzaju kopytka, którymi zaroiły się wody, oraz wszelkie gołąbki różnego rodzaju, z ryżem, ziemniakami i mięsem. A Bóg widział, że były dobre. #mirkomodlitwa #heheszki #humorobrazkowy #pasta źródło: 8D22

Na samym początku przygotuj wszystkie składniki i przybory, aby praca poszła jak najsprawniej. Postaraj się aby wszystkie składniki były jak najlepszej jakości, ponieważ od nich zależy smak sosu. Z przyborów potrzebne ci będą. Mały garnuszek lub rondel; Ostry nóż lub zgniatarka do czosnku; Deska do krojenia; Tarka do sera

Nie mam pojęcia, czy to był kiedyś u nas bestseller ani czy była to książka w Polsce popularna. Wydaje mi się, że na fali klimatów okołopotteriańskich powinna, ale sama nigdy o niej nie słyszałam, póki nie odkryłam jej kiedyś przypadkiem w internecie – nie pamiętam już, gdzie ani kto pisał o niej bardzo optymistycznie (ale była to chyba jakaś lista czegoś, znając mnie), ale zanotowałam sobie, że może by tak kiedyś przeczytać. I znalazłam ostatnio w bibliotece, to przyniosłam. Przeczytałam szybko, bo wydanie ma dość duże litery, więc mimo objętości lektura poszła sprawnie. Tylko że uczucia mam mieszane i powiem Wam: nie wiem, co sądzić. Pamiętacie może taki wpis o książkach i pisarzach, o których nie wiem, czy były dobre? Mogłabym tam teraz dopisać „Czarodziejów”. Może na początek, o co w ogóle chodzi. Brooklyński nastolatek Quentin Coldwater w tajemniczych okolicznościach znajduje się nagle w Brakebills, dziwnej magicznej szkole na północy stanu Nowy Jork i przystępuje do egzaminów wstępnych. Dostaje się, ale nie wie, czy to dobrze, czy źle. Marzył o tym, żeby okazało się, że jest stworzony do rzeczy wielkich, żeby znaleźć magiczną krainę w rodzaju Fillory z fantastycznej powieści dziecięcej, ale kiedy już ją znalazł, nadal nie jest zadowolony. Wiem, że to streszczenie brzmi dość dziwacznie, ale zdałam sobie sprawę, że trudno z tej książki wyciągnąć takie streszczenie, co wynika trochę z przyjętej narracji, a trochę z tego, co się w książce dzieje. Zdecydowanie jeśli ktoś szuka w niej klimatów potteriańskich, to się rozczaruje – i jak przejrzałam, jakie książka ma oceny w różnych serwisach, to zawód na tym tle dominował. Bo widzicie, punkt wyjścia jest podobny: nastolatek zagubiony w życiu trafia do magicznej szkoły. Ale Grossman zadaje sobie zupełnie inne pytanie – co by było, gdyby to był college? Co magia, poczucie, że można tak wiele, robi z człowiekiem? Jak funkcjonują dyplomowani czarodzieje? A co, gdyby dać bohaterom życie seksualne, pozwolić im pić alkohol i zażywać używki? A gdyby ci, którzy nie dostali zaproszenia, jednak byli na tyle uparci, żeby sami znaleźć magiczną szkołę? A gdyby magia była bardziej jak matematyka i językoznawstwo w dziwnym combo? To wszystko jest szalenie interesujące, choć miejscami, szczerze przyznam, odpowiedzi jakie daje autor zawodzą. Sam główny bohater, Quentin, jest typkiem potwornie antypatycznym, chociaż wcale taki być nie musiał – Grossman bowiem, opisując szkołę czarodziejów, stawia przed bohaterami warunek: to są zwykle najmądrzejsze dzieci w szkole, mają najlepsze oceny i tak dalej. Przybywają do Brakebills i okazuje się, że teraz nie będzie im łatwo błyszczeć, bo wszyscy są superzdolni. Tyle że Quentin to nie tylko bardzo zdolny nastolatek, ale okropny egoista, a wraz z upływem czasu wcale nie dorasta: kuriozalna scena zdrady i późniejszego oczekiwania na to, aż zdradzona dziewczyna go przeprosi, ponieważ po zdradzie z jego strony sama przespała się z kolegą, to tylko jeden z wątków, które stawiają zachowanie bohatera pod znakiem zapytania. Poza tym od połowy w książce zaczynają pojawiać się nieścisłości albo fakty nabierają nieoczekiwanie (chyba także dla autora) innych znaczeń. Przez pierwszą połowę książki zachodziłam w głowę, czemu Quentin tak pogardliwie traktuje rodziców, po czym dostałam informację, że to dlatego, że nie zwracali na niego uwagi – nie jest to ani osadzone w fabule, ani tego nie widzimy, ani o tym wcześniej nie wspomina. Nagle pojawia się ni stąd, ni zowąd wspomnienie o tym, że do Brakebills uczęszczają głównie dzieci z rodzin czarodziejów. Część wątków jest poprowadzona naprawdę mocno schematycznie – nie chodzi mi o to, że jakoś odwołuje się tu autor do tego, co znamy z innych książek o czarodziejach, ale do schematów wyższego rzędu. Widać to najbardziej tam, gdzie dotyka to bohaterów pierwszego planu: cały wątek Alice poprowadzony jest w bardzo przewidywalny sposób; szczerze mówiąc nie sądziłam, że wszystko zakończy się naprawdę w taki sposób, bo to trochę tak, jakby Jaś i Małgosia nie rzucali okruszków, żeby oznaczyć drogę, ale jakby ustawili jeden menhir na jej początku i drugi na końcu. Podobnie ma się rzecz z Eliotem – postacią, która na początku była tajemniczo intrygująca, a w ostatecznym rozrachunku została mocno zaniedbana gdzieś tak od połowy książki – i z Julią, która właściwie ma zaciekawić czytelnika, żeby sięgnął po następny tom („Czarodzieje” to tom pierwszy trylogii). Grossman czasami umie świetnie zbudować nastrój, zwłaszcza takiej melancholii, w jakiej głównie poruszają się nasi nieszczęśliwi i wiecznie niespełnieni adepci magii, ale od czasu do czasu pisze coś, co na prywatny użytek nazwałam „sceną WTF”. Mam wrażenie, że częściowo wynika to z tego, że chce nadbudować na tej melancholii większy dramat, pokazać jeszcze bardziej, że magia jest niezbadana, niebezpieczna i bywa psychotyczna tak samo jak jej użytkownicy (sceny między studentami podczas szkolenia na Antarktydzie) albo po to, żeby przerwać napięcie żarcikiem (serio, to nie jest zły pomysł – ale tutaj zdecydowanie zamiast wybuchu śmiechu miałam minę w rodzaju „ale że co?”, zwłaszcza w scenie bitwy). No dobrze, na razie narzekam, ale jednak powiedziałam, że nie mam przekonania, żeby to była zła książka. Co w niej mnie zatem urzekło? Zdecydowanie creepy klimat. Wspominałam, że ta magia u Grossmana to jest magia paskudna, sami jej użytkownicy nie wiedzą, skąd się wzięła. Nauczono się nią władać, ale nadal pozostaje pytanie, czym właściwie jest i jak może wpłynąć na człowieka. Sceny z potworem (który wygląda jak z obrazu Magritte’a, zresztą ładnie nawiązując też do narnijskiej nomenklatury) są naprawdę creepy i to jest to dobre słowo, żeby określić całą akcję. Z drugiej strony autor robi co może, żeby faktycznie Brakebills było równocześnie collegem, a nie szkołą średnią: przy czym bohaterowie jednak nie zawsze dorastają do tego, bo Grossman wyrywa ich dość wcześnie ze „zwykłego” życia i rzuca w świat magii, gdzie okazuje się, że mogą niemal wszystko (problem pojawia się wtedy, kiedy Grossman po połowie książki informuje nas, że to w większości dzieci czarodziejów, co taką strategię pisania stawia pod znakiem zapytania). Poza tym mamy w „Czarodziejach” retelling „Kronik Narnii”. Fillory, jak nazywa się tutejsza Narnia, to Narnia mroczniejsza, w punkcie wyjścia nie mająca zbyt wielu konotacji chrześcijańskich (choć religijne a i owszem), Narnia, w której nie można zamieszkać na stałe, bo do niczego dobrego to nie doprowadzi. Grossman z jednej strony testuje tu możliwość „co by było, gdybyś naprawdę mógł przenieść się do ukochanej krainy z dzieciństwa?”, z drugiej podąża ścieżką przetartą już przez autorów mrocznych retellingów baśni. Mimo to – sceny z Fillory są moim zdaniem jednymi z lepszych w całej książce. Czy zatem polecam „Czarodziejów”? Może inaczej: nie uważam, żeby tak książka zasługiwała na tak srogie oceny, jakim została poddana, przynajmniej u nas (bo jednak skoro ma fandom, to musiała się komuś w Stanach spodobać). Nie jest wybitna i przydałby się dobry redaktor, który zwróciłby autorowi uwagę na niekonsekwencje wynikające z dopisywania w pewnym momencie kolejnych znaczeń, które mogą zachwiać podstawami świata przedstawionego. Ale z chęcią sięgnę po tom drugi za czas jakiś. Tom trzeci jeszcze po polsku nie wyszedł, ale myślę, że wydawnictwo (Sonia Draga) zdecyduje się jednak zakończyć serię (albo znajdę go po angielsku). Przy okazji odkryłam, że w styczniu na SyFy ma zadebiutować serial nakręcony w oparciu o książki Grossmana (trailer zdradza, że co nieco zmieniono). A Wy mieliście może okazję czytać „Czarodziejów”? A książka ląduje w kategorii, no cóż, „książki o magii”.
Nadzienie: Jagody szybko opłukać pod delikatnym strumieniem wody. Osuszyć na papierowych ręcznikach, wymieszać z serem białym lub twarożkiem, posiekaną miętą i brązowym cukrem. Ciasto: Mąkę przesiać na stolnicę lub do miski, dodać sól, masło lub olej oraz jajko. Wymieszać i stopniowo dodawać gorącą wodę, w razie potrzeby Deser. Deser (wyraz pochodzi od francuskiego desservir = „sprzątać ze stołu” [a] [2]) – słodka potrawa podawana jako osobne słodkie danie na koniec posiłku ( obiadu, kolacji lub przyjęcia ), ale także na podwieczorek albo podczas niezobowiązującego spotkania o dowolnej porze dnia [3] [4] [5] . Pierogi z jagodami – składniki: Ciasto na pierogi przygotowuję według przepisu: Jak zrobić ciasto na pierogi – tradycyjne pszenne. Ciasto na pierogi bezglutenowe zaparzane. Ciasto na pierogi bezglutenowe gryczane. Ciasto na pierogi bezglutenowe mieszane. • 250-300 g jagód (mogą być świeże lub mrożone) . 142 252 194 361 464 313 246 422

na początku były 42 pierogi