Rozmowa z Sara Perelmuter tylko teoretycznie mogłaby się wydawać mało oczywista. Młoda dziewczyna, która zarządza męskim zespołem doradców. Ale wiek nie ma… Co zrobić, gdy podczas rekrutacji usłyszysz: "Sprzedaj mi ten długopis" 21 kwietnia 2022, 9:00. 1 min czytania Wiele firm znanych jest z nietypowych pytań rekrutacyjnych. W Facebooku kandydatów pyta się na przykład o to, ile Big Maców sprzedaje się każdego roku w Stanach Zjednoczonych. Ben Affleck to nie tylko aktor, ale też scenarzysta. Długopis jest mu potrzebny do spisywania pomysłów | Foto: Getty W Google’u bywa jeszcze dziwniej. Na spotkaniach padają pytania typu: "Gdyby ludzie mieli pamiętać cię za jedno wypowiedziane zdanie, jak by ono brzmiało?" Zdaniem Jamesa Reeda, autora książki "Why You? 101 Interview Questions You’ll Never Fear Again" i prezesa jednego z największych w Wielkiej Brytanii serwisów z ofertami pracy, jednym z częściej powtarzanych na rozmowach pytań – albo raczej poleceń – jest: "Sprzedaj mi ten długopis". W swojej książce Reed zaznacza, że za tym pytaniem stoi głębszy sens. – Czy rozumiesz, że w sprzedaży chodzi przede wszystkim o potrzeby klienta, a nie funkcje produktu? – pisze autor. Pozostała część artykułu pod materiałem wideo Czytaj także w BUSINESS INSIDER Jak zatem podejść do takiego zadania? – Popłyń, zabaw się, i upewnij się, że adresujesz potrzebę posiadania długopisu (albo zszywacza, telefonu lub czegokolwiek innego), a nie funkcje produktu – twierdzi Reed. Zapewne osoba rekrutująca sprawdza jak zachowujesz się pod presją i ocenia twoje podejście do sprzedaży. – To jednak głównie quiz na temat podstaw sztuki sprzedaży – pisze Reed. – Jeśli dostaniesz do ręki zwykły długopis, zademonstruj swoje skupienie na kliencie zaznaczając w wypowiedzi problemy, które można rozwiązać za pomocą wspomnianego długopisu – dodaje. Autor: Jacquelyn Smith Nota od wydawcy: powyższy artykuł był pierwotnie opublikowany w marcu 2017 r. i został zaktualizowany. Sposób na rozpoczęcie szkolenia / spotkania Mając ostatnio okazję prowadzić szkolenie na sali (tak! na żywo:) przypomniałem sobie ćwiczenie, które może…

Lubimy ciasteczka, a Ty?Na naszej stronie używamy plików cookie, aby zapewnić Ci najbardziej odpowiednie wrażenia, zapamiętując Twoje preferencje i powtarzające się wizyty. Klikając „Zaakceptuj wszystkie”, wyrażasz zgodę na użycie WSZYSTKICH plików cookie. Możesz jednak odwiedzić „Ustawienia plików cookie”, aby wyrazić kontrolowaną plików cookieZaakceptuj wszystkie

Pozornie sytuacja wydaje się być pod pełną kontrolą: dział handlowy jest duży i prężny, zasiadają w nim same sprzedażowe asy, sprzedawane produkty/usługi mają…

polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński niemiecki Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. dieser Stift diesen Stift den Stift der Stift Może ten długopis zainspiruje cię, by pisać o przestrzeni kosmicznej. Vielleicht inspiriert dich dieser Stift dazu, über das Weltall zu schreiben. A zatem ten długopis, panie Crumb, jest pańskim talizmanem. Wsadzę mu ten długopis w oko! Ich jage ihm diesen Stift in sein Auge, bis zum Hirn. Czy ktoś dał Ci ten długopis do przekazania Gaadowi? Gab Ihnen jemand diesen Stift, damit Sie ihn Agent Gaad geben? Mike, po prostu daj im ten długopis. Sprzedaj mi ten długopis. Ten długopis uratuje cię przed napisaniem tekstu z błędami, no, a przynajmniej spróbuj. Dieser Stift wird Sie davor bewahren, einen fehlerhaften Text zu schreiben, oder versuchen Sie es zumindest. Sprzedaj mi ten długopis. Skąd ma pani ten długopis? Ten długopis jest czerwony. Kupiłem ten długopis za dwa dolary. Chciałam cię przeprosić, za ten długopis. To jest ten długopis, który zbliża serca. Das ist ein Stift der die Liebe bringt. Przepraszam, może pani wziąć ten długopis? Możesz mi powiedzieć, skąd ten długopis się tam wziął? Können Sie mir sagen, wie Ihr Stift dahin gekommen ist? To był ten długopis, prawda? Może odpuścisz ten długopis, Rainman? Können Sie das lassen, Rain Man? Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 41. Pasujących: 41. Czas odpowiedzi: 70 ms. Documents Rozwiązania dla firm Koniugacja Synonimy Korektor Informacje o nas i pomoc Wykaz słów: 1-300, 301-600, 601-900Wykaz zwrotów: 1-400, 401-800, 801-1200Wykaz wyrażeń: 1-400, 401-800, 801-1200

Obraz dokumentujący próby czeskich artystów, którzy podjęli się adaptacji filmu Jane Campion pt. Fortepian w balet. W 2015 roku słynny czeski choreograf Jiří Bubeníček wraz bratem bliźniakiem Otto, projektantem, zaadaptowali na deski baletu wielokrotnie nagradzany film Jane Campion Fortepian.
W jednej z kluczowych scen „Wilka z Wall Street” Martina Scorsese Jordan Belfort (w tej roli błyskotliwy Leonardo DiCaprio) pokazuje swoim ludziom, w jaki sposób skutecznie sprzedać produkt. „Sprzedaj mi ten długopis. Możesz sprzedać wszystko, prawda? Sprzedaj to. Brad, pokaż im, jak to się robi”. Nasz newsletter:Zerknij w nasze portfolio: Copywriting dla Guru Events copywriting, teksty do katalogu Copywriting dla Rock2Wear copywriting Copywriting i opisy produktów dla CustomForm copywriting, opisy produktów Copywriting dla Akademii Nauki copywriting, teksty do ulotek Copywriting i newslettery dla copywriting, newslettery
️Języki w niekonwencjonalny sposób ️ Szkoła językowa; angielski, niderlandzki ️ Komunikacja, marketing, rozwój, biznes, sprzedaż
{"type":"film","id":426597,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Wilk+z+Wall+Street-2013-426597/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Wilk z Wall Street 2014-01-14 23:52:56 Scorsese dobrze sprzedał ten film. Sprzedał to czego potrzebuje w dzisiejszych czasach publiczka. Kina banalnego (choć dobrze zagranego), ze znanym nazwiskiem na plakacie. Kina z niewymagającą fabułą, ociekającego seksem, a gdy zrobi się nudno, to się wrzuci jakieś cycki, troszkę dragów, szybkie samochody, dziwki, jachty, soczyste bluzgi, ahhh... przecież to poezja dla współczesnego widza! Panie Scorsese więcej! Więcej takiego kina! Chcę znowu walnąć się na kanapie, z dwoma piwkami w zanadrzu odpalić laptopa i świętować! Świętować, że NIE poszedłem do kina i NIE kupiłem biletu na seans pańskiego "najbardziej dojrzałego filmu". Pozdro dla kumatych!5/10 spo Myślę, że MS akurat ma w dupie to, że nie kupiłeś biletu do jakiegoś zapchlonego kina. Tak się jednak składa, że podzielam Twoje zdanie i w swoim zapchlonym kinie też nie kupię biletu na ten film. Lukas_Art nie oglądałam filmu ,mimo to bardzo podoba mi sie ten komentarz .. spo Nie rób z siebie takiego egzaltowanego intelektualistę, bo się porzygasz zanim dojdziesz do tej rozumiem że w twojej wersji "Wilk z Wall Street" zamiast dragów wszyscy ciumkali dropsy,zamiast szybkich samochodów były meleksy,zamiast dziwek ministranci,zamiast jachtów kajaki,zamiast soczystych bluzgów wszyscy mówili"motyla noga".Niestety to nie ta parafia podwiń sutannę i mykaj na forum o zabarwieniu byłeś w kinie czyli oglądałeś wersję kręconą moszną?Kto kręcił i czyja to była moszna?pozdro misiu-pysiu llama777 Hmm.. jeżeli to była próba nawiązania dyskusji to niezbyt udana. Następnym razem napisz może coś o filmie i nie trać czasu na docinki, bo po większości ludzi to spływa. Jeżeli poczułeś się urażony moją wypowiedzią, to przykro mi, że trafiłem w Twój czuły punkt. Pif-paf kowboju klawiatury, miłego dnia. spo Za bardzo nie ma do czego nawiązywać, boś nic w zasadzie nie napisał. Takich tematów już tu się kilka przewinęło, a zaglądam na to forum raz na trzy dni i rzucam okiem tylko na te wątki, co są na że to kino było banalne. Wiesz, jak można odeprzeć ten jakże mocny argument? Nie wiesz? To cię nauczę: to kino nie było banalne. Mniejsza o moje prawdziwe zdanie, bo to kino może i było banalne, ale nie wystarczy rzucić hasłem, należy jeszcze je uargumentować. Tymczasem ty występujesz z pozycji gościa, co to nie daje się nabierać na proste sztuczki Scorsese, co jest bardziej wymagający od reszty, i ogólnie taka z ciebie ambitna bestia, a zakładasz temat jak pierwszy lepszy troll. Więc na czym polega ta twoja wyższość? Boś dał 5/10? To mnie nie interesuje. Chcesz pokazać, że nie jesteś częścią motłochu, napisz krytykę, miast krytykanctwa. Wtedy będę miał do czego się w filmie są cycki, drugi i przekleństwa. Teraz napisz, dlaczego źle, że są. Amerrozzo No kino było banalne, w sensie tematyka prosta, a fabuły generalnie brak. Zamiast pociągnięcia ciekawych wątków typu rozgrywka między wilkiem a FBI, pan reżyser wolał pokazywać średnio rozgarnięte dialogi z dużą ilością bluzgów. Nie rozumiem skąd taki zachwyt nad tym dziełem, skoro go bronisz to może mi wytłumaczysz. Dla mnie jedyny plus to świetna gra Di Caprio. Faktycznie nie mam zbyt dużego stażu na tym forum, ale nie trolluje tym tematem, tylko wyrażam swoje zdanie. Osobiście mi cycki nie przeszkadzały -przeszkadzał mi niski poziom fabularny tego filmu, a biorąc pod uwagę reżysera poczułem się zawiedziony. spo Fabułą tego filmu jest historia człowieka( nie do końca czystego jak łza w swym postępowaniu), który ma wizję, plan na życie i z wielkim rozmachem go realizuje, wykorzystuje okazje i świetnie się bawi, sporo ryzykuje i sporo traci, ale ma odwagę ryzykować! A jak wiadomo- kto nie ryzykuje- ten nie pije szampana ;)Wiem, wiem nabijał ludzi w butelkę...co robić? Czytać, czytać, czytać- żeby mądrzejszym być ;) niespokojnaona Fakt, ale musisz przyznać, że zamiast skupić się właśnie na pokazaniu robienia ludzi w butelkę, przekrętów, igrania z federalnymi (czyli czegoś co moim zdaniem ciągnęło fabułę do przodu ), to reżyser raczej upodobał sobie pokazanie "spijania szampana", liczenia forsy i balangowania. Było parę scen które miały potencjał żeby rozwinąć je w ciekawy wątek, np. rozmowa z agentem FBI na jachcie - majstersztyk, albo akcja z przemytem kasy do Szwajcarii. Ale dlaczego te wątki zostały tak spłycone i kończyły się jakimś przerywnikiem w postaci dragów i seksu? Tego nie rozumiem zupełnie. spo Dla mnie skupił uwagę dokładnie na tym- na czym powinien :) Nie zmieniłabym nic a nic. niespokojnaona Ja bym skrócił tak o pół godzinki, ale wiadomo gusta i guściki :) niespokojnaona niespokojnaona ma rację. Choćby z tego względu, że ten film pokazywał całą sprawę bardzo mocno z perspektywy głównego bohatera. Jego opowieść, jego operetka, to on pokazuje palcem, co było w niej dla niego najważniejsze, a więc sukces, seks i panienki. Ja to kupiłem. To naprawdę niegłupie kino, trzeba tylko przeczekać stan ogłuszenia, zachłyśnięcia tym błyskiem, żeby wyciągnąć film-diagnoza, a nie film-moralitet. sosniak Całkowicie się zgadzam, z tym że ja tego nie kupiłem, bo sam Jordan Belfort nie jest dla mnie interesującą osobą. Pozdro spo Ok, może inaczej - nie został pokazany w filmie jako osoba interesująca ;) spo Ciężko, żeby pijak i ćpun myślący tylko o forsie i seksie był interesujący. Jego życie to zarabianie pieniędzy i wciskanie kitu. Dlatego jest powierzchowny. sosniak No właśnie, a ponieważ cała fabuła kręci się wokół jego osoby, to film również uważam za powierzchowny i wystawiłem mu piąteczke. Pozdro spo Szanuję Twoją piąteczkę i to, że przy niej pozostajesz. Zwróć tylko uwagę, na sceny, w których łamie się obraz wesołego imprezowicza. To wtedy reżyser opowiada swoje i przejmuje inicjatywę - i mówi, o co w tym wszystkim z damskim boksem - dla mnie to np. dyskwalifikujące z marszu. niespokojnaona "Fabułą tego filmu jest historia człowieka"nie, nie powstał na bazie autobiografii, która jest - łagodnie mówiąc - postać to bufon i ostatni skur...syn, który powinien skończyć na krześle elektrycznym, ale nie wiedzieć czemu jego psychopatyczna osobowość w jakiś sposób fascynuje tępą wodzi te lemingi za nos, zmyślonymi opowieściami o swojej własnej wydumanej zawiódł nawet w ukazaniu absurdu tej ubarwionej i częściowo zmyślonej historyjki zawartej w książce tego przestępcy."dzieło" od pewnego momentu jest zwyczajną serią gagów, i to dość marnej jakości. seria Scary Movie jest w tym temacie 10 razy śmieszniejsza...więc reżyser leci - od gagu do gagu, jak nazbiera się za dużo kloacznego humoru - to zawsze można pokazać cycki. albo pokazać - uhuhu - kontroweryjne narkotyki w dużych uwielbia narkotyki w filmach - jak reżyser celuje w widownię gimbusów, to pokazuje "rozpustę".i żeby to jeszcze czemuś służyło, miało jakiś morał, wnioski, pointę - bo nie wymagam już jakiejś wielkiej wolty - no bo się nie da, bo jak z goowna(książki) bicz ukręcić..no ale nie ma dla umysłowej gimbazy i prawiczków, którzy chcą zobaczyć "prawdziwą rozpustę", w wydaniu cyrkowym. mr_craftsman Dla przyjemności to robił, cielesnych przyjemności :P mr_craftsman A tak serio serio, to ja np. zawiedziona jestem małą ilością cycków i rozpusty :) niespokojnaona Myślę, że szybko znaleźlibyśmy wspólny język. Amerrozzo :) spo "(...)średnio rozgarnięte dialogi z dużą ilością bluzgów. Nie rozumiem ...)" I nie zrozumiesz skoro wypisujesz takie kwestie. Dialogi to nieprzyzwoita siła tego filmu, są wulgarne.. bo takie k u r w a mają być, to jakbyś powiedział, że Wściekłe Psy to naprawdę dobry film gdyby nie te chamskie, prostackie które według Ciebie miały tak wielki potencjał... Nie zostały rozwinięte, bo to nie jest thriller Davida Finchera tylko tragikomiczna biografia Jordana Belforta, który nie przemycał kilogramów kokainy z Kolumbii ani nie uciekał kilkakrotnie z więzienia federalnego tylko był rekinem z wall street, nie przebierającym w alkoholu, narkotykach i kobietach. Z resztą całe szczęście, iż wspomniane wątki nie zostały tak rozwinięte jak Pan by sobie tego życzył, bowiem inne wątki mogłyby na tym ucierpieć. Weźmy na przykład scenę, w której tytułowy bohater, po zażyciu zbyt dużej ilości tabletek, pełzając ruchem poprzecznym konwulsyjnym, próbuje dostać się do swojego białego ferrari... W tym miejscu należna byłaby krótka chwila ciszy, by upamiętnić tę jakże monumentalny moment w historii kina;> Jak dla mnie, to prawdziwy majstersztyksss#zdrówko# Silvestris Minuta ciszy? Jestem za!No papatki, dzięki za odzew szefie Amerrozzo Tak, to dobry film. Osobiście nie przepadam za Leonardo. llama777 Po pierwsze nie pisz o moich "czułych punktach",bo czuję się nieswojo,gdy robi to jakiś spocony sprawa,o jakiej dyskusji z Tobą tu mowa?Nie zrozumiałeś,jak Ty to napisałeś, moich "docinków"?Wytłumaczę to może oparty na pewnym wycinku życiu faceta, który otaczał się "cyckami, dragami, szybkimi samochodami, dziwkami, jachtami, soczystymi bluzgami". Tobie przeszkadzają te wszystkie Ci się oglądało "Szeregowca Ryana"?Przeszkadzały Ci karabiny i mundury oraz czołgi i amunicja?Przy "Skazanych na Shawshank" miałeś pewnie pretensje o to że akcja toczy się w więzieniu i wszędzie kręcą się strażnicy?Nie ucz Scorsese jak ma robić na to zbyt urazy pracus ocenił(a) ten film na: 7 spo Nie chcę nic mówić, ale jesteśmy na forum filmowym i powinniśmy sobie wszyscy zdawać sprawę, że za fabułę i narysowanie historii odpowiada głównie SCENARZYSTA, a nie reżyser. Tym jest Terence Winter - człowiek z raczej marnym dorobkiem na polu filmowym. Ma jakieś doświadczenie serialowe (szczególnie Boardwalk Empire jest tu na plus - pytanie, ile w tym jego zasługi?), a poza tym to ledwie dwa filmy: jeden z 50 Centem sprzedającym receptę na życie (jeśli dobrze rozumiem opis), a drugi średnia, ugrzeczniona podróbka Chłopaków z ferajny...Za co tu należy rozliczać Scorsese, to za ujęcia, poprowadzenie aktorów i wyjęcie ze scenariusza, który dostał ciekawego obrazu. Za samą fabułę ciężko mi go ganić. pracus Pod względem technicznym film bardzo dobry. Nie wiem jak to wygląda w praktyce, ale skoro Scorsese wyreżyserował ten film to znaczy, że raczej nie miał zarzutów co do scenariusza. Moim zdaniem ponosi jakąś mniejszą lub większą odpowiedzialność za to jak została poprowadzona fabuła :) pozdrawiam pracus ocenił(a) ten film na: 7 spo A skoro Di Caprio w nim zagrał, to również nie miał zarzutów co do scenariusza, więc również ponosi odpowiedzialność... i tak w kółko. No to wszystkich związanych z tym filmem powinieneś zganić, a nie tylko Martina, który nie miał największego wpływu na pokazywaną fabułę. pracus Filmu jeszcze nie widziałam, ale wydaje mi się, że Martin Scorsese to dobry reżyser. A scenariusz tego filmu opiera się na przekrętach współczesnego biznesmena, co można nazwać odpowiednikiem mafiozy w czasach dawniejszych. Z tego co mi się wydaje, to do mafiozów nikt się nie doczepiał.. tutaj natomiast film wywołał ogromny szok publiczności. Oczywiście, że jest to spowodowane scenami sexu itp., ale jeżeli ktoś chciał przedstawić jakąś historię, to musiał się jej ściśle trzymać. Sądze, że właśnie tak to wygląda w życiu takiego krętacza, więc dlaczego pan Scorsese miał odpuścić oglądającym to widowisko? Jest pewne, że zrobione jest to troszeczkę pod publikę, ale... przecież o to chodzi w kinie, aby dać ludziom rozrywkę i zarobić na tym pieniądze, a wiadomo, że im większe będą kontrowersje, tym więcej widzów się pojawi. Być może moja opinia zmieni się po obejrzeniu filmu, ale z tego co widzę ludziom gustującym w... ambitniejszytm kinie, nie odpowiadały właśnie sceny rozbierane. Ludzie, troszeczkę luzu, to że powstają w dzisiejszych czasach filmy tego pokroju wcale nie oznacza o zaniku geniuszu którychś z reżyserów, po prostu oni robią to dla nas, a w dzisiejszych czasach właśnie tak życie wygląda i tego oczekuje publiczność. pracus Nie wyolbrzymiaj moich słów i nie odsuwaj od odpowiedzialności osoby najbardziej odpowiedzialnej za film jako całość ;) Wychodzę z założenia, że to reżyser jest królem na planie filmowym, a nie scenarzysta (chyba że Scorsese preferuje na odwrót, ja tam nie wiem). pracus ocenił(a) ten film na: 7 spo ...i dopisuje coraz to nowe sceny, żeby zamiast takich dialogów, jakie mamy, pokazać wątki innej rozgrywki między innymi postaciami? Jesteśmy na forum filmowym, więc trzymajmy się jakiejś prawdy o warsztacie filmowym :) pracus Wiercisz dziurę w brzuchu. Dla świętego spokoju się zgodzę, bo ta dyskusja rzeczywiście zaczyna kręcić się w kółko. W kółko osoby pana MS ;) zimeke ocenił(a) ten film na: 4 spo Właśnie wróciłem z kina i jestem zbulwersowany prymitywizmem tego filmu. W pełni podzielam Twoje zdanie. Wg mnie Scorsese postawił sobie założenie żeby dokopać Wall Street i kapitalizmowi, bo taka jest moda w Ameryce. A potem robił wszystko w tym kierunku. Powstało kino hedonistyczne, momentami obrzydliwe i prymitywnie propagandowe. Ostatnia scena, gdy agent FBI jedzie metrem i spogląda na udręczony "lud pracujący", jest już po prostu moim seansie publika rechotała jednak jak na komedii. No cóż - film miał przecież trafić do mas... :-( aronn ocenił(a) ten film na: 9 zimeke Rechotała jak na komedii bo to była komedia a ze filmweb wprowadza w błąd.... zimeke Dokopać Wall Street? Przecież sam widzisz na tym forum wpisy, typu "film mnie podbudował i podniósł na duchu" (nie wiem na ile są one poważne, a na ile nie). W każdym razie publika wydaje się być zachwycona cynizmem i cwaniactwem rodem z Wall Street - zero zasad, byle tylko osiągnąć majątek, który jest w USA synonimem szczęścia. Dla masowego widza to jest reklama Wall Street, a nie próba ośmieszenia. Zresztą ten sam mechanizm został pokazany w filmie. Pojawia się niechlubny artykuł o "Wilku z Wall Street" który to w podejrzany sposób dorobił się milionów. Słowem podejrzany typ, podejrzane interesy. Co robią młodzi brokerzy? Omijają Jordana szerokim łukiem? Nieeee - walą do niego drzwiami i oknami :) użytkownik usunięty spo No bo w sumie nie ma co sie oszukiwać - kto by nie chciał żyć na takim poziomie jak Jordan? Pewnie wielu, ale jest różnica między życiem na poziomie, a byciem człowiekiem na poziomie. użytkownik usunięty spo Gdzie są miliony tam nie ma moralności. To, że sie wzbogacił to poniekąd wina tych, na których się wzbogacił. Np. przy naszym rządzie, który mami i łupi społeczeństwo to i tak był pikuś. Tylko że obecnie panujący nam politycy robią to legalnie więc pozostaną bezkarni i będą jeszcze uchodzić za ludzi na poziomie. zimeke nie no - z tym dokopaniem Wall Streetowi i kapitalizmowi to troche odleciales.... Jakby tak bylo - no to by to wtedy bylo calkiem niezlym kinem - z tym ze to by tez musial byc wtedy calkiem inny film przeciez! Powtarzam film - a nie taka szmira! Przeciez ten film jest tak pusty i do tego pelny taniego seksizmu - po prostu niesmaczny, ze az mi go szkoda!A co najgorsze - on jest po prostu tylko nudny! Oprocz paru zaledwie smiesznych anegdot, same tylko platitudy.., Do tego kobiety zdegradowane do roli jakis accessoires [akseˈswaʀs], dekoracji czy jakis manekinow oraz ani jednej proby jakiejs nawet malej refleksji, sie zastanowienia nad konsekwencjami i ofiarami tej pure dekadencji, tego egoizmu, hedonizmu i nihilizmu... Ja rozumiem ze to mialo byc tylko tak przerysowanie i ze to niby jest satyra - coz dla mnie to to tylko plaskie jest i puste - a satyra jest dopiero satyrą jak ma cos do przekazania - a nie ze jest lancuszkiem poukladanych w rzedzie gagow, chichow i achow... zimeke ocenił(a) ten film na: 4 Wikus_Van_De_Merwe Też zwróciłem uwagę na potraktowanie kobiet w tym filmie. Nie chciałem już rozbudowywać swojego postu, ale w pełni podzielam to, co na ten temat że film jest najzwyczajniej w świecie nudny, to też prawda. spo Hej, odpowiem ci tutaj, bo tam nie chcę psuć twój tytułowy komentarz, nie bardzo wiedziałem, co krytykujesz, ale byłem pewien, że na pewno nie film. Nie podoba ci się to, że Scorsese sprzedał swój film. Hmm.... Nie bardzo wiem, jak się do tego odnieść. Sprzedał to sprzedał, to jest fakt kinematograficzny (popularność filmu), ale nie filmowy (tzn. niemający związku z wydarzeniami na ekranie). Czy film popularny oznacza film gorszy? Jeśli nie, po co w ogóle podnosić tę kwestię?Następnie masz problem z tym, co podoba się współczesnemu widzowi. Prus, gdy odpowiadał Świętochowskiemu na jego krytykę "Lalki", napisał, że na cudzy gust niepodobna się gniewać. A ty się gniewasz, jakby cię to osobiście dotknęło. Znowu nie krytykujesz filmu, ale postawę podoba ci się też duża dawka erotyki, drugów itp. Zarzut typowo CENZORSKI. Napisałem wersalikami, żeby dotarło natychmiast. Nie piszesz, dlaczego miałoby tu nie być tak dużo cycków, piszesz tylko, że są i że źle, że odnośnie głównego komentarza. Później stwierdzasz, że cycki jednak ci nie przeszkadzały. Alleluja! Zostawmy więc je w spokoju, bo ileż można je tarmosić? Stwierdzasz, że film jest banalny, prosty. Od kiedy prostota jest wadą? Znowu nie dokonujesz krytyki, rzucasz hasło i sądzisz, że to załatwia sprawę. Jeśli chcesz dokonać krytyki, musisz przedstawić argumentację np. w takiej formie: element X w filmie Y nie powinien się znaleźć, ponieważ np. burzy kompozycję, zamiast tego należało wstawić element Z. Chyba rozumiesz, o co chodzi, ja tylko podaję schemat. "Wilk z Wall Street" to film rozrywkowy dla widzów dorosłych, pełen sprośnego humoru. To wszystko. Ja rozumiem, że nazwisko reżysera wskazywało na to, że dostaniemy rzecz poważniejszą, ale nie ocenia się naszych przewidywań, ale to, co dostaliśmy. Bo przecież jeśli nastawiłem się na horror, a dostanę komedię, to nie ocenię komedii jako horroru, bo to absurd. Ogólnie często etykietki przeszkadzają w odbiorze dzieła sztuki. Masz ten film wziąć jako komedię, często błazeńską, absolutnie się zgadzam, ale mnie poza samym humorem urzekła strona techniczna tego filmu: sposób prowadzenia historii z błyskawicznym wprowadzaniem nowych postaci, bez przerywników zakłócających harmonię. To jest historia jednej wielkiej biby, więc widz musi być jak w transie, nie można spowalniać akcji, ale można, a wręcz trzeba, cały czas krzyczeć i bawić się. Nie podoba się komuś - okej, to nie należy do dyskusji. Ale jeśli ktoś decyduje się na krytykę, to znaczy, że chce mówić o czymś obiektywnym, a nie subiektywnym. To jak z zupą - nie można się wykłócać, że skoro mnie nie smakowała, to innym też ma nie smakować. Ale można się wykłócać, że podano ją w złym naczyniu, o złej porze, że użyto nie tego makaronu, co trzeba itd. Więc powiedz, jaki konkretnie masz zarzut wobec filmu o cwaniaku, który zgłupiał od nadmiaru forsy? No jak ten film miał inaczej wyglądać? Nie pytam cię, jak miał wyglądać film Scorsesa, zapomnij, że to jego tego dochodzą kapitalne dialogi. Nie mogły nie być wulgarne, w życiu bym nie zniósł tego fałszu - milionerzy-cwaniacy i ich uładzone gadki. Co więcej? Aktorstwo, muzyka itd. Nie ma sensu wymieniać, bo i mnie się nie chce specjalnie bronić tego filmu. Gdybym robił to na serio, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Na ciebie wystarczy, jak jest, poczekam, aż napiszesz coś, do czego będzie się można odnieść. Amerrozzo W pierwszym komentarzu po prostu napisałem, jak ja odebrałem ten film, a odebrałem go jako produkt popowy i plamę w filmografii Pana Scorsese (którego nadal bardzo cenię jako reżysera). Komentarz napisałem tuż po obejrzeniu, wyszło jak wyszło - jest prowokujący, prześmiewczy, nazywaj to jak chcesz, ale nikogo w nim nie faktycznie nie jest żadnym wyznacznikiem "jakości" filmu. Uważam jednak, że cały przemysł filmowy i publiczność to układ naczyń połączonych. Na ekranach coraz częściej widzimy to czego żądny jest lud i na odwrót - przemysł filmowy coraz częściej będzie nam narzucał ekranowe trendy. W tym kontekście faktycznie mam żal do współczesnej publiki, że podkręca modę na takie wulgarne "dramatokomedyjki" i nie podoba mi się, że Pana reżyser uległ tej presji. Może ma kryzys wieku średniego... kto to wie. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że na cudze gusta jednak od czasu do czasu warto się pogniewać i o nich porozmawiać, bo to może mieć potem wpływ na to, co dostaniemy na talerzu następnym razem ;)Bluzgi i cycki mi nie przeszkadzają. Wiadomo: stare dobre "k...wa" zawsze podkreśli puentę w gagu, a o zaletach cycków się rozpisywać nie trzeba. Nie chce mi się analizować wpływu częstości ich pojawiania się na "kompozycję" filmu. W moim odczuciu w "Wilku z Wall Street" było tego i tego za dużo - w efekcie końcowym wyszło prostacko, a nie śmiesznie. Może taki był zamysł reżysera... kij go że urzekła Cię strona techniczna filmu. Mnie też. Ale widzę to tak: Wielki mistrz Leonardo Da Vinci namalował obraz. Z bliska ludzie zachwycali się delikatnymi pociągnięciami pędzla, fakturą, pod lupą oglądali wspaniałe kolory, ale gdy odeszli na pewną odległość by objąć wzrokiem całe płótno, zobaczyli że obraz przedstawia GÓWNO. Dla mnie ten film jest jak taki obraz. Zrozum więc, że nie chce mi się nad nim rozwodzić, o co mnie tak usilnie - Fabuła filmu mnie nie porwała. Jeżeli to miała być komedia, to mnie nie bawiła. Jeżeli to miał być dramat, to mnie do refleksji nie skłonił, jeżeli biografia to wybrali beznadziejną postać. Obiektywnie - Bardzo dobrze zrealizowany film. 5/10 się należy. Dzięki za ciekawy odzew, pozdro i spuść trochę pary, bo mam wrażenie, że poczułeś się dotknięty przez mój pierwszy komentarz, a ja wcale nie miałem zamiaru nikogo atakować ;) spo Wilk z Wall Street bez Oscarów - bardzo słuszna decyzja. Choć za Oscarami nie przepadam to tegoroczne rozdanie popieram mojej prywatnej krucjaty przeciwko tej marnej komedyjce i temu jak upodlił się Scorsese kręcąc to "arcydzieło". Mimo wszystko wciąż jeszcze wiele duszyczek, które trzeba nawrócić na drogę starego dobrego kina. Tymczasem otwieram szampana i wznoszę toasty. Bez odbioru.
Przy O4 Coworking działa Klub Flow, który zrzesza kobiety aktywne w biznesie. W czasie ostatniego spotkania Paulina Marwińska podzieliła się z nami tajnikami…
James Reed jest autorem słynnej książki "Why You? 101 Interview Questions You’ll Never Fear Again". Na co dzień piastuje stanowisko prezesa w jednym z największych w Wielkiej Brytanii serwisów z ofertami pracy. Z jego wiedzy wynika, że jednym z najczęściej zadawanych na rozmowie rekrutacyjnej poleceń jest "Sprzedaj mi ten długopis". Wbrew pozorom to zadanie nie pada tylko w branży sprzedażowej. Skrywa głębszy sens. Pracodawca chce w ten sposób sprawdzić, czy kierujesz się w pracy potrzebami klienta, a nie funkcjami samego produktu. Jak najlepiej zdaniem eksperta rozwiązać takie zdanie? - Popłyń, zabaw się, i upewnij się, że adresujesz potrzebę posiadania długopisu (albo innego przedmiotu, który masz pod ręką), a nie funkcje produktu – twierdzi Reed. Osoba oceniająca twoje odpowiedzi na rozmowie rekrutacyjnej docenia także kreatywność, płynność wypowiedzi, działanie pod presją czasu. Są to niezbędne umiejętności w sztuce sprzedaży, które wymagają ogromnego skupienia uwagi na rozmówcy. . 48 306 334 145 203 334 491 397

sprzedaj mi ten długopis